29 października 2025

Szum - Ola budzyńska i Karol Miernik (official video) lyrics

Jeszcze raz, już z oficjalnym klipem. To są tak piękni ludzie, młodzi bardzo, zdolni jeszcze bardziej. Ola, multiinstrumentalistka studentka Akademii Muzycznej, ma starą duszę, jak ja. Rozumie świat, jakby w nim już była i wróciła po to, by ludzi nauczyć wrażliwości. Marek, przyrządza świetną kawę, na dziesiątki sposobów i wciąż poznaje nowe (Ola również). Matematyk, fotograf, muzyk. Tyle lat razem, jak stare, dobre małżeństwo. W wolnych chwilach, włóczą się po świecie, bez celu, celem jest droga, ot, po prostu wyruszają i zbierają życie, doświadczenie. Klip jest zlepkiem zapisów z drogi. Są już słowa, już rozumiem i to jest tak niezwykłe, to jak Ola mnie słuchała, co wzięła do siebie, co ją zainspirowało w naszych rozmowach, spotkaniach.

Szum
autorką tekstu jest Ola Budzyńska

Znów znikamy w punkt. 
Nad złotą plażą słów. 
Znam na pamięć tylko twój głos 
Słyszę tylko ciebie. 
Rozprowadzasz nas, po ciemnościach znaczeń
Spójrz w twych ruchach ginie czas. 
Słyszę tylko ciebie. 
Szum twych szeptów, 
Doskonale mi się składa w całość
Do której tylko my mamy wstęp. 
Znów znikamy w punkt. 
Nad złotą plażą słów. 
Znam na pamięć tylko twój głos. 
I słyszę tylko ciebie. 
Szum twych szeptów
Doskonale mi się składa w całość 
Do której tylko my mamy wstęp. 
Znów znikamy w punkt. 
Nad złotą plażą słów. 
Znam na pamięć tylko twój głos 
Słyszę tylko ciebie.


ENJOY NEW Ola Budzyńska - Szum

 


To jest dla mnie szczególny utwór. Dziękuję Olcia. 
Czekałam na jego oficjalne wydanie, nazwanie, chyba od czerwca ubiegłego roku. Oczywiście zatracałam się w studyjnym rejestrze, nagranym podczas wizyty Oli w audycji SEJSMOGRAF do której zaprosiła Ją Kinga Krasuska, oraz tym, co udało mi się zarejestrować podczas koncertów. Nadal nie znam słów, nie umiem ich odczytać, usłyszeć. No właśnie, to wszystko przez SZUM. 
Olcia dziękuję za nieustające drżenie serca.

Elinborg - Vatnsins Verur




Dotyk, tak subtelny, że nie wiem, czy jeszcze istnieje, więc nie otwieram oczu wsłuchana. 
Zaczyna się podobnie, zawsze to samo, znajome jak grzech. Kończy, gdy pytam samą siebie, ściskając słowa za gardło, po cichu, czy ja jeszcze potrafię zaufać. Zrzucam kołdrę, przerażona siadam i chcę wierzyć, że to sen, że to nie ja na tej ulicy z rozwianymi włosami, sercem, uciekam, że zaraz się obudzę i widzę cień, nie wiem, czy jest tam naprawdę, czy tylko w mojej głowie. Cisza między nami jest miękka, pulsująca. Znowu uciekasz? i wiem, że to zdanie padło już w innym życiu, spowodowało przepływ tępego bólu, ustępując lekkim zawrotom głowy, jakby ktoś nagle przywrócił mnie do życia. Odpowiadam nie, chociaż nie jestem pewna czy prawdziwie. Więc po co ta noc, deszcz? Zmierzamy w tym nie wiadomo dokąd, odgrywamy role gładko, jakbyśmy recytowali dialogi z podręcznika savoir-vivre'u. Chcę sobie przypomnieć, że coś jeszcze czuję, że to mi właśnie sen zabiera. Noc wypuszcza mnie z objęć, a ja snu się trzymam. Dośnić cokolwiek. Może to on zgubił rytm. Zamknęłam oczy, jest tu, jakby czekał na moje pozwolenie, na oddech, kołdra taka ciepła.