01 listopada 2025

Roger Eno - Spell




Przepływ myśli 

(zarejestrowany z pomocą transkrypcji)


Nie można mieć nic na zawsze, ludzi nie można mieć na zawsze i tylko dla siebie. Życie połączyło mnie z osobami, które dużo mnie nauczyły, otworzyły we mnie inne drogi, światy wewnętrzne. Osoby do których chętnie wracam, są jak przypomnienie walki samej ze sobą, którą wygrałam. I to zawsze są miłe powroty, nigdy zobowiązujące, natomiast nadal odkrywcze. Tęsknię za takimi osobami, bo wiem, że dały mi coś, czego sama bym w sobie nie znalazła. Są też ludzie, którzy są moim lustrem, relacja z takimi, pokazuje mi, kim jestem, ale to nie zdarza się często. Właściwie, to te same osoby, co powyżej. Są też tacy, z których zetknięciem wypływają na wierzch obrazy, które bolały, błędy, które popełniłam i takie osoby też wracają na moją drogę. Godzę się na to, bo taki powrót przypomina mi, że nie powinnam w tym miejscu zostawać. Wszyscy ludzie w moim życiu, właściwie jestem nimi wszystkimi, jestem stworzona z ludzi, których spotkałam na swojej drodze, są mi bliscy. To nie tak, że ich naśladowałam, chciałam być jak oni, nie zawsze mi się podobali, czasem wręcz przeciwnie, ale pokazywali mi, że to, co mnie w nich drażniło, jest też we mnie. Osoby, które pięknie mnie prowadziły, pozwoliły mi poznać siebie, rozwinąć się, polubić, pokochać, do nich też wracam, z czułością rozmawiam, kiedy nasze ścieżki znów się przecinają, chcę oddać im wdzięczność, że były, są. Nie wszystkie te osoby myślą  jak ja, nie wszystkie widzą świat w podobny sposób, i na powrót ja jestem w ich drodze, tak jak one kiedyś były przy mnie, w mojej. Jakby ponowne poznanie, zajrzenie w siebie, odkrywanie nieodgadnionego, potrzeba rozmowy, poruszenia, rozedrgania, które pozwoli dalej kształtować siebie, trwała w nieskończoność. Kiedy po latach spotykam takie osoby, czasem czuję wstyd, że kiedyś ich nie rozumiałam, a właściwie, że nie rozumiałam siebie, bo to nie ten człowiek mi coś uniemożliwiał, tylko ja sama tkwiłam w wyobrażeniach, zaściankowych prawdach, nie potrafiąc przyjąć tego, co mi dawał. Czułam się udręczona, wszystko to oczywiście, działo się w mojej głowie. Dziś patrzę innymi oczami, z wdzięcznością, że tacy ludzie stanęli na mojej drodze. Zdarza się, że taki człowiek nadal nie jest świadomy tego, co we mnie poruszył, czy...

cdn. 

6 komentarzy:

  1. nie wyobrażam sobie manie człowieka na zawsze. w ogóle posiadania sobie nie wyobrażam. wolę byż z takim, co chce ze mną być.
    ale - jak masz szczęście do ludzi, to dobrze. zwykłem kiedyś mawiać - ludzie spotykają się dwa razy. uważaj, co robisz, żebyś później nie musiał się wstydzić

    OdpowiedzUsuń
  2. Też sobie nie wyobrażam, dlatego od tego zaczęłam. Rozprawiam się w tym momencie z Manifestem Ch. Chaplina (na twórcze potrzeby) i Twój komentarz, utwierdza mnie, że dobrą drogą poszłam. Dziękuję oko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż - ja autorytetem raczej nie będę w życiu. niech Ci służy.

      Usuń
  3. Nie przez emocjonalność, tylko przez dojrzałość spojrzenia. Jest w Tobie świadomość przepływu, tego, że relacje nie są trwałym posiadaniem, ale procesem formowania siebie poprzez innych. Podoba mi się ta myśl o powrotach, nie z sentymentu, lecz z potrzeby rozpoznania, co w nas się zmieniło. W gruncie rzeczy to przecież o odwadze widzenia siebie bez lęku, w świetle cudzych odbić. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak pięknie napisałaś, dziękuję :* Sentyment - ten kieruje mną najbardziej, nie wracam do ludzi, których nie darzę uwielbieniem, sympatią.

    OdpowiedzUsuń