Fromm, to niezwykle irytujący (no dobra, trochę też intrygujący) człowiek był, jego nazewnictwo, tezy: zaszufladkowane, nazwane, opisane. Wszystko sprowadza się do miłości. Owszem, nadal uważam, że [...] Bez miłości ludzkość nie mogłaby
istnieć ani jednego dnia. Tylko po co te etykiety? Myślę, że ktoś powinien przełożyć na nowo, zrekonstruować jego dzieła, unieważnić rzeczy, które gryzą się z ideą teraźniejszego życia, relacji międzyludzkich, czy miłości. To tylko taka luźna myśl.
Wahadło powyżej, dwa bujnięcia i już sekunda (trochę mniej niż dwa). Sekunda za sekundą życia, które mam tylko jedno, bez żadnych prób, przymiarek, od razu skok na główkę w nieznane. W tym momencie nie jestem już tą samą osobą, która weszła tu, przed chwilą. Nawet deszcz, czy może śnieg z deszczem pada teraz odwrotnie, jakby do góry głowami. A jednak coś się w człowieku zatrzymuje, zachowuje, ta zdolność do refleksji nad tym, co właśnie przemija, wybieganie w nieznane, czy po prostu patrzenie na otaczającą rzeczywistość, tu i teraz. Zdaje się, że nie do uchwycenia, wszystkie trzy czasy na raz w człowieku (zwariowalibyśmy w trymiga).
Kieruję swoje myśli dalej, do utworu Fromma "O sztuce miłości" bo już widzę, że inne dygresje wyprzedzają to, o czym chciałam napisać, nad czym się chciałam pochylić, zastanowić i to jest właśnie przykład na to, że żadna myśl nie jest stałą, jak mówiłam, wchodząc tu, byłam kimś innym niż teraz.
Autor uważa, że praca twórcza, jest tylko częściowym rozwiązaniem problemu istnienia, załatania dziury samotności i tęsknoty li tylko w momencie samego zespolenia się w procesie twórczym. Niestety nie brał pod uwagę czynników takich, że człowiek potrafi żyć tym, co tworzy w swojej głowie 24/h. napisał: odnosi się to jedynie do pracy twórczej, którą ja sam planuję, wykonuję, oglądam jej rezultaty (nie do pracy przy obsłudze maszyn, biurowej, lub jakiejkolwiek innej pracy).
Że niby tylko wtedy jest ten orgiastyczny stan. Jakby w ogóle nie wiedział o tym, że praca twórcza, to niekoniecznie plan - działanie. Że człowiek może tym żyć cały czas, jakby w przez siebie tworzonym świecie, który przystosowuję do swoich potrzeb, stanu zdrowia, rytuałów codziennych, spontanicznych poruszeń, zachwytów. Jestem stale w byciu, byciu w miłości, byciu miłością, miłością do ludzi, z ludźmi, innymi stworzeniami i moja twórczość, jak najbardziej się do tego zalicza, nie dlatego, że poszukuję tymczasowego zespolenia, ale jest ona moją miłością, przy której żyję, z którą żyję, rozwijam się, lubię być. Przecież te zespolenie w miłości, ma różne twarze, niekoniecznie musi człowieka z człowiekiem zszywać. Nas z B. nikt nie zszył, nadal jesteśmy indywidualnościami, ze swoimi miłościami, miłostkami do życia, w życiu.
I znowu mi uciekło, no swojej niepamięci, to akurat miłością nie darzę, chociaż czasami darzę, ale nie teraz. Nie obiecuję, że dopiszę, bo wiadomo.
PS wszystko pogrubioną czcionką, pochodzi z książki Ericha Fromma- O sztuce miłości

Fromm zawsze chciał człowieka uporządkować jak półkę z książkami, a życie ucieka mu między definicjami. Dobrze piszesz o tym 'byciu w twórczości', nie jako jednorazowym uniesieniu, tylko jako stanie, który się niesie przez cały dzień, nawet kiedy nic nie planujesz. I właśnie to widać najmocniej w tym co napisałaś: że miłość i tworzenie nie są kategoriami do opisania, tylko środowiskiem życia. Fromm by tego nie uniósł, bo u niego wszystko musi być nazwane. A u Ciebie żyje, zmienia się, płynie jak to wahadło, i to jest znacznie prawdziwsze niż jego 'sztuka miłości'.
OdpowiedzUsuńCzy ja Tobie już kiedyś wspominała, że potrafisz nazwać moje niewysłowione? Podkreślasz dodatkami to, w co ja przyodziana. Wiesz, zwizualizowałam sobie Ciebie i mnie i Ty zawsze wyraziste akcenty w swoim ubiorze posiadasz, ja natomiast rzadko. Takie porównanie przełożone na język codzienności, ale myślę, że mnie rozumiesz. Uściski :*
OdpowiedzUsuńAle masz pomadki, których ja nie mam :( zapominam kupić i jak wychodzę, mówię do siebie: no kaczanoga, znowu wychodzą niekompletna, hehe. I tak rozumiem Cię moja miła :*
Usuńkaczanoga :)
UsuńCzułam, że się spodoba :*
Usuńmam wrażenie, jakbyś idee pana Froma przymierzała do siebie i coś Ci się nie spodobało, uwiera, nie pasuje, wymaga adaptacji, przeróbki, czy poprawki. i słusznie - lepiej wyznawać własna religię, indywidualną, niekoniecznie pełną szufladek posortowanych do obłędu.
OdpowiedzUsuńCzytając zawsze staję przed lustrem, inaczej nie wiem, skąd zrozumienie brać dla czytanego. Ten utwór nie przetrwał próby czasu. Dziękuję oko.
OdpowiedzUsuńgrunt, że lustro przetrwało.
UsuńNie obeszło się bez walki ;)
OdpowiedzUsuń