25 grudnia 2025
Wiertarka
23 grudnia 2025
me a little bit long. let me show you
Kto rano wstaje, ten słucha Flory Cash.
22 grudnia 2025
Zmierzch
Gidge, nie ma co, po prostu lubię, bardzo. Nogaś mnie Gidge zaraził i chwała mu za to.
Przed chwilą wleciała wersja, dla mnie inna. Jeśli nawet słyszałam, to nie pamiętam, mózg nie zarejestrował.
To jeszcze najulubieńszy z tego albumu
Winda
Nie oddycham już w całości, oddycham fragmentami, jakby każda chwila była osobnym organizmem. Będę kimś innym, zanim dotrzecie do kropki, to pewne, ruch mnie definiuje tylko na moment, potem go zdradzam. Zlizuję wczoraj, resztki, okruchy, smak, który nie chce odejść. Dochodzę, wracam, 19:08 zapis, nie wyjaśnienie, migotanie pod skórą, dreszcze, nie do uciszenia, powrót, oddech i znowu. Idę, podwórko, plac zabaw, wabik. Muzyka gra, ale nie prowadzi, jest tłem, jak ściana, o którą opiera się życie. Jestem w środku i obok jednocześnie, uczestniczę bez przynależności. Nie widzę śladów. Winda unosi mnie jak huśtawka dla dorosłych, odkrywa więcej, niż powinna, ale przecież już wiem, wiedza przyszła od środka, wcześniej niż zgoda. Seksowny jest umysł, nie ciało, nie dźwięk, choć ten na manowce zabiera, nie gest, umysł, który drga, zanim dotknie. Reszta przychodzi potem, zawsze potem. Życia potrzeba wiele, żeby móc tak iść, bez obietnicy, bez formy ostatecznej. I tak nie będzie, zmieni się wszystko, albo nic.
Małe sprzeciwy jak kamyki w bucie, pamiętam, że idę, nie jestem niesiona. Nie ma buntu, raczej odruch obronny, cichy, codzienny, ratujący przed zastygnięciem. Moja tożsamość jest naszkicowana ołówkiem, można ją poprawić, zostawić niedokończoną, nie oprawiajcie mnie w ramkę, przestaję oddychać. Jestem nieostateczna, jakby chwilowa, w drodze, nie niszczę siebie zgodą na wszystko.
21 grudnia 2025
Zimowe przesilenie
Ólafur Arnalds – Sunrise Session III with Sandrayati, RAKEL & Salóme Katrín
I bardzo, bardzo
A dobra, Sadrayati ze swoim pięknym Ashes, to jak na życzenie. W ogóle, nie chciałam w to uwierzyć.
I jeszcze jedno w ogóle, to Yt w jakichś tam swoich, śmiesznych rankingach, polegających raczej na częstym wyszukiwaniu (i to chyba zbieranym w ostatnim kwartale roku) a nie słuchaniu, codziennym odtwarzaniu zapisanych utworów, wyłonił Sandrayati jako pierwszą z ulubionych wykonawców. Lubię. Ale ranking mnie rozbawił.
19 grudnia 2025
Jednym paluszkiem - HILKE
Jejku, człowiek gdzieś w światach lata, jednym i tym samym świecie w sumie, tyle, że w innych miejscach, no lata, i nagle słyszy, i potem szybko na krzesło z kółkami kauczukowymi siada, by poczuć ten ruch, którego oczami nie można uchwycić, zatrzymać, zobaczyć, obraz miękko rozmazując by mieć łatwość w locie po salonie, za dotknięciem jednym paluszkiem, odbijać się od ściany do ściany. I to jest to.
Znowu moja Ulubiona prowadząca, Kinga w audycji Sejsmograf, zagrała i już nie ma odwrotu. Przepadłam i wszystko z moim rytmem zgodne i teraz słyszę Arviego, gdy piszę Jan Bang & Arve Henriksen (Eyes Closed), te plamy dźwięku, trąbka, zanurzenie, wszystko jak naczynia połączone, kontynuacja, uśpienie, wyciszenie, cały czas Arvie gra i oto ona Hilke dzięki której frunęłam, proszę bardzo:
Utwory, które śpiewam II
Nie, nie śpiewam, coś tam sobie mruczę, niezrozumiałym dla nikogo językiem, jak Lisa. Zawsze, mam playlistę z jednym, tym właśnie utworem. Słucham w zapętleniu, żeby poczuć i jeszcze raz poczuć. Przywołać moment, kiedy słuchałam pierwszy raz. Odmrażacz, roztopy.
The Insider - Lisa Gerrard, Peter Bourke - Meltdown
Nie tylko śpiewam, a raczej dźwięki jakieś ćwierkam, te wszystkie górne miauczę, tańczę. Na każdej imprezie domowej u mnie, obowiązkowy. Uwielbiałam kiedyś tańczyć, teraz już tylko nieporadnie się kołyszę.
OK Go - Skyscrapers - Official Video
Ten utwór ma tak zmysłowy ton, że nie sposób nie brnąć z wokalem.
Azer Gürgün - LightworkTu bardziej mruczę, swoim, tu jakoś bardziej chropowatym głosem.
breathe. - Are You All Good?
Thom Yorke - 5.17
Miałczę sobie, wydychając powietrze wtedy, kiedy miałczeć trzeba.
17 grudnia 2025
Enjoy new - Ola Budzyńska, Tomasz Mreńca - She
To chyba zapowiedź albumu, nie wiem.
Ale możemy założyć, że każdego dnia rodzimy się nowi po mglistych pogrzebach snów. bp
Jakaś notatka z telefonu do mnie zamrugała. Staram się zapisywać, lub wygadać, w telefonie zostawiać, chować, by nie zapominać. Noszę w sobie taką historię z życia Minervy, Justyny. I ta historia podróżuje ze mną każdym pociągiem. Opowiadała kiedyś, że pech tu, pech tam, a na koniec jeszcze, namydliła w toalecie pociągowej dłonie i okazało się, że nie ma wody. Za każdym razem, kiedy sięgam po mydło w pociągu, Justyna wypływa na wierzch pamięci, jak żywa. I oczywiście piszę do niej wtedy pozdrowienia z pociągu. Zaraziłam "historią Minervy" moją ulubioną doktorkę Kasię S. Powiedziała, że wypróbuje stałość tej myśli. Wtedy zapytałam:
Czy będziesz o mnie myśleć, czy o Justynie, a może o mnie i Justynie, albo Justynie i mnie?
- Jak namydlę ręce, czy będzie woda! Ale o Tobie też!
Kasia, przypomnisz sobie o tym w momencie, kiedy już naciśniesz puszkę z mydłem, nie da rady cofnąć ręki, nie uciekniesz.
Ostatnio nie napisałam pozdrowień, chociaż powinnam uprzedzić, że też inne niespodzianki czekają w pociągowych toaletach.
W pociągowej toalecie, serwują wrzątek, do rąk umycia, poparzyłam ręce, serce w tej podróży poparzyłam. bp
Są więc sposoby na pamięć. Studiowanie Historii Sztuki, nie może się odbywać, chociaż Ulcia radziła, by wszystko, przedmiotami z życia codziennego widzieć i nazywać. Na przykład - czajnik. Ok, będzie się odnosił do flamandzkich artystów. Prymitywizm niech będzie lampą. No a taki Hieronimus, niech będzie pralką, chociaż i tak jest zawsze pralką, nie tylko ze względu na podobieństwo w nazwie producenta, pralką umysłu jest, bo prawe skrzydło Ogrodu rozkoszy ziemskich jest nie z tego świata, jak muzyka. Pieter Bruegel kojarzy się z zimą, to niech będzie firanką, albo może zamrażalnikiem. Lepiej kostkami lodu, które gorącą krew zastygną w stałość. Całe krwawienie świata. Wybiegasz Beata.
Granice mojego języka są granicami mego świata. - z Traktatu Ludwiga Wittgensteina (teza 5.62)
Nie wyklucza to jednak istnienia innych światów.
WEZN | We Cannot Complain | Live at Tonstudio Tessmar
16 grudnia 2025
Utwory, które śpiewam
Najsampierw taki obrazek bo to istotne
To śpiewam, jest bardzo krótkie, więc w zapętleniu mam zmajstrowane przez mojego człowieka, żeby było dłuższe. Tu bez majstrowania.
Życie wśród ludzi. W tłumie. To jest te 5 minut kiedy uruchamiam wszystko, co jeszcze można uruchomić, jak się trzymać, jak iść, stać, nie rozpraszać się, wyglądać, patrzeć i udawać, że rozumiem co ludzie mówią, a tak naprawdę, rewolucją w głowie manewrować, wszystkie trybiki oliwić: wzrok - co z warg czyta, intuicja - która zgaduje o czym rozmawiamy, przy tym zamykać uszy na świat dookoła, wyłączać się, a jednak być włączonym, by obserwować mowę ciała - czytać, mimikę, śledzić spojrzenia, tak wyczerpujące, tak wyczerpujące. Puszcza wszystko, kiedy nie mam drobnej chwili, by się zresetować. Wtedy idę, ale nie idę, bo się zataczam, każdy szum, gwar, tłum boli, a moje ciało, jakby ucieka od tego. Nie wiem skąd dobiegają odgłosy, nie potrafię zlokalizować. Boję się świata, tego, że nie wiem z której strony mnie coś ostrzega. Dzwonek rowerzysty, nadjeżdżające auto, ludzie, którzy coś do mnie mówią znienacka. Jestem wrakiem człowieka. Nie widać tego, prawda? nie mogę sprostać oczekiwaniom ludzi. Wszystko wydaje się kłamstwem, patrząc na mój obraz. Jak? przecież niemożliwe żebym taka była, jak o sobie mówię, myślę i jestem. Ludzie sobie tworzą swój obraz mnie, ale co widać z zewnątrz nie jest tym co się dzieje naprawdę.
Potem odsypiam to kilka dni, odchorowuję, przerabiam w sobie emocje minionego, bo nie sposób z tą intensywnością innych rzeczy łączyć, reaguję na wszystko bardzo spontanicznie, prawdziwie, nie umiem udawać, rzeczywistości kolorować, bo nie mam czasu, miejsca w tej całej głowie zrewolucjonizowanej, żeby entą czynność kontrolować na bieżąco. Ludziom się podoba, że jestem taka prawdziwa, taka prawdziwa, a ja chciałabym czasem równoważyć to co powiem, jak zareaguję, niekoniecznie być tak otwarta, niekoniecznie oddawać odczucia moją mową ciała, kiedy uda mi się przemilczeć. Mam problemy z pamięcią, koncentracją, wzmożony wysiłek intelektualny poza tym, który cały czas uruchamiam, który wymaga skupienia, logiki działania, jakieś badania naukowe, które dotyczą każdego aspektu mojego życia, tak każdego, nawet intymnego, wszystko, wszystko, wyczerpuje mnie tak, jakbym cały dzień węgiel przerzucała.
Dzisiejsza rozmowa z B.
Prawda, że nie jesteś zła na tatę, że zwrócił się do ciebie osoba?
Nie jestem, wiem, że takie głupie przepisy w życie wchodzą. Małgosia będzie teraz osobą poetycką, mówię, a pisarz kim będzie? - pytam.
Osobą pisarska
Śmieję się i mówię, to Ty będziesz osobą dyrektorską. A ja kim będę?
Osobą artystyczną
I tylko?
Jeszcze osobą niepełnosprawną - mówi.
No dziękuję ci bardzo, że o tym wspominasz, mówię. Jakby to mnie definiowało. ale definiuje.
Nie będę kłamać, że dopiszę, bo pewnie nie, ale utwory, utwory które śpiewam, jeszcze będą.
Wracam z podróży, oczywiście coś śpiewam w aucie w drodze z dworca.
Pytam:
Stęskniłeś się za moim fałszowaniem?
Yyy, nie fałszujesz
Dobrze, to zapytam inaczej, czy tęskniłeś za moim śpiewaniem?
Nie!
No i wszystko już wiadomo, jak zwykle dyplomatycznie (śmiech)
Jeszcze wiersz, jeszcze wiersz Szymona. Albo nie, jutro.
Jeszcze to, tego śpiewać nie umiem, pojawiło się przed tygodniem z klipem, ale urodziło się kilka lat temu, więc nie nowe, ale zwróciło moją uwagę.
Julia Holter - Les Jeux to You
14 grudnia 2025
Noc/Rzeka/Nic
Noc
w ostatnim rozdziale
z wyrwaną stroną i spisem treści
jasna piszczel latarni
opada na dno światła
nie śpię
według misternie ułożonego planu
odsuwam krzesło
wchodzę na stół
okręcam się
w porcelanowym labiryncie
dla zabicia czasu
czytam z ruchu warg
to chyba koniec pewnej epoki
zupełnie przypadkowy popielec
Rzeka
nie ma już rzeki podziemnej
tylko krople potu
nasze małe blizny
na wielkiej pustynnej mapie
Nic
niczego mi nie zabierzecie
niczego mi nie daliście
wszystko co mam zabrałem
samemu sobie
tak marne są początki
kres wszystkiego
niepoliczalne ciche sny
przecinające świat na pół
Wiersze z tomiku poetyckiego Szymon Kantorski - KWADRA.
Byłam, słuchałam, co usłyszeć mogłam. A czego nie mogłam - domyśliłam. Próba zapisu całego spotkania, nie powiodła się, bo chwilę przed przybyciem na miejsce, padła bateria. Pan z Bolta, a może Ubera (nie napiszę, że miły, bo wywiózł mnie gdzieś za daleko, a ja i tak już spóźniona) próbował jednak ratować, 5%, tyle zyskałam w ostatniej chwili. 5% na całe życie zapamiętam, bo nagle stałam się nieobecna, bez łączności z tobą świecie i cisza, która zmieniła wszystko. Mari ratowała moje niesłyszenie, manewrując przez pół spotkania, szukając w różnych aplikacjach swojego aparatu, takiej "drogi" która okaże się pomocna. Spotkanie z Szymonem poprowadziła Małgorzata Południak, jakby zamienili się miejscami, bo dopiero co, końcem września, Szymon prowadził spotkanie z Małgosią. Stowarzyszenie Łazęga Poznańska, nie wiem, nie pamiętam czy dzieliłam się po wrześniowej podróży czymkolwiek. Ale to takie miejsce, gdzie mogłabym zamieszkać, w tym drugim pomieszczeniu, gdzieś pośród instalacji, obrazów, fotografii i milionów różnych przedmiotów z duszą, mogłabym udawać niedorobiony eksponat, taki z dziurką na wysokości obojczyków pośrodku, z którego uwalnia się bladnące światło, albo na podwórku mogłabym zamieszkać, gdziekolwiek. W Poznaniu maja pyszną wodę w kranie. Wtrącam teraz o tej wodzie, bo za chwilę zapomnę. Poznań - miasto doznań, Poznań jest kobietą (to napis z wiaduktu kolejowego), jeszcze gdzieś wyczytałam, że Poznań, to miasto złamanego serca. Dla mnie przede wszystkim Poznań, to miasto w którym mieszka wiele pięknych człowieków, moich człowieków. Uwielbiam i chociaż nie zawsze z wszystkimi się uda spotkać, to cieszę się, że gdy wyznaczam mój kierunek - Poznań, skrzykujemy się wytrwale, terminy przekładamy, porzucamy - co porzucić można i spotykamy się zawsze. I jeszcze moja miła, najmilejsza, z Nią w pół drogi. Ostatnio dojeżdżałyśmy do Łodzi.
Mała pamiątka wieczoru z Małgoś. Bo impuls zaczął przybierać na sile/ pulsować/ kiełkować w momencie, kiedy Małgoś powiadomiła mnie, że przylatuje do Poznania poprowadzić Wieczór Autorski.
12 grudnia 2025
10 grudnia 2025
Huśtawka
[...] dobrze będzie wrócić do domu, do starego dobrego domu, a z całą pewnością nie mogę tak siedzieć, w samochodzie, w tej zatoczce, myślę i patrzę na plac zabaw, już się nieźle ściemniło, i widzę, że ten młody mężczyzna wstał, stanął i stoi za młodą kobietą w tym swoim długim czarnym płaszczu, chwyta za liny utrzymujące siedzenie z poszarzałego drewna, na którym ona siedzi, i powoli ciągnie ją do tyłu
Nie, mówi ona
Nie chcę się huśtać, mówi
Nie jestem dzieckiem, mówi
a on puszcza liny i ona sunie do przodu
Nie, przestań, mówi ona
i sunie do tyłu
Przestań, przestań, woła
a on dalej łapie ją i odpycha od siebie, za każdym razem coraz mocniej, nadaje jej coraz większy pęd, a ona się huśta tam i z powrotem, a on myśli, że jeśli ona nie chce się huśtać, to przecież wystarczy, żeby dotknęła stopami ziemi i zatrzymała huśtawkę, to całkiem proste, przecież ma buty na nogach, ale ona nie zatrzymuje huśtawki
Nie chcę się huśtać, mówi
Dlaczego rozbujałeś huśtawkę, chociaż ja tego nie chcę, mówi
Nie prosiłam cię o to, mówi
Nie powiedziałam, że chcę się huśtać, mówi
Nie chcę się huśtać, mówi
A ty rozbujałeś huśtawkę, jakby nie miało znaczenia, czy ja tego chcę, czy nie, mówi
a on nie przestaje jej łapać i odpychać od siebie i zastanawia się, dlaczego to robi, dlaczego za każdym razem odpycha ją od siebie coraz mocniej, jakby z coraz większą siłą za każdym razem, a ona równo sunie w przód, oddalając się od niego, i równo wraca do niego, a on znów popycha ją do przodu, tam i z powrotem, z powrotem i tam
Nic złego nie miałem na myśli, mówi
i popycha z całej siły, huśtawka sunie do przodu, a ona krzyczy, spódnica łopocze, ciemne włosy układają się poziomo, tak, to krzyk, ona krzyczy, przenikliwie, że on ma przestać, nie podoba jej się to, on naprawdę musi już przestać, ona się boi, porządnie się boi, bo może spaść z huśtawki, krzyczy, niech on przestanie, dość już tego, ona nie chce więcej
Przestań, krzyczy
Ale tobie się to podoba? mówi on
Nie, przestań, mówi ona
Podoba ci się, mówi on
Nie, nie, mówi ona
Właśnie że tak, mówi on
a ona mówi, że nie, że co będzie, jeśli spadnie z huśtawki, kiedy będzie najwyżej, a on znów ją popycha, popycha z całej siły, ile tylko może, a ona frunie, jej ciemne włosy układają się poziomo, kiedy się wznosi, spódnica łopocze, a ona, będąc na samej górze, krzyczy, wydaje z siebie przenikliwy pisk, jeszcze głośniejszy niż przedtem, a kiedy opada i sunie do tyłu, jej ciemne włosy opadają na boki i do przodu, i krzyczy nie, nie, nie rób tak, nie podoba mi się, boję się, przestań, przestań
Właśnie że ci się podoba, mówi on
i kiedy ona wraca, on znów nadaje jej pęd, nadaje jej solidny pęd i ona frunie do przodu, w górę, i teraz już nie krzyczy, tylko zaczyna pomagać, kiedy jest na samej górze, zgina nogi w kolanach i jakby wyrzuca górną połowę ciała w przód, a huśtawka cofa się jeszcze szybciej i gdy dociera na sam tył, ona unosi stopy do przodu, a on w tym samym momencie popycha ją w plecy i ona wtedy jakby rzuca się do przodu, i prędkość rośnie, ona sunie dalej w przód i wyżej, za każdym razem dalej w przód i wyżej
Jeszcze szybciej, woła
Popchnij jeszcze mocniej, woła
Pchnij z całej siły, woła
i jest zdyszana, prawie zachrypnięta, a on pcha, ile tylko ma siły
Ooo, krzyczy ona
O, tak, krzyczy
O, tak, ile tylko masz siły, krzyczy
a on myśli, że nie da rady pchnąć mocniej, nie ma już siły, najmocniej, jak mógł, już pchnął, zaczyna być zmęczony, myśli
Mocniej pchaj, woła ona
a on już nie pcha tak mocno, tylko równo, mniej więcej z taką samą siłą za każdym razem, równo, wpadli w równy rytm, w górę i w dół, ona się huśta, w przód i w tył w równych wychyłach, i woła, że to cudowne, wspaniałe, że tak łaskocze w brzuchu, żeby nie przestawał, musi dalej pchać, musi ją łapać i odpychać od siebie, teraz jest dobrze, równo, tam i z powrotem, mówi ona, jeszcze trochę, tylko równo, mówi, a on musi jeszcze raz albo dwa pchnąć ją z całej siły, z całej siły musi parę razy pchnąć ją do przodu, woła ona, ale woła jakby ściszonym głosem i dalej, tak samo ściszonym głosem woła, że to tak łaskocze, tak przyjemnie łaskocze w ciele, w całym ciele, to jest straszne, okropne, okropnie straszne, ale zarazem przyjemne, niewiarygodnie przyjemne, woła cicho, zdyszana
Mocno, pchaj, ile tylko masz siły, woła
No, dalej, woła
Jeszcze parę razy i kończymy, woła
a on myśli, że teraz już dosyć, można się znudzić takim staniem i popychaniem, no i ściemnia się coraz bardziej, a ona najpierw nie chciała, żeby ją huśtał, a teraz nie chce, żeby przestał, tak to już jest, myśli, trochę się cofa, a huśtawka nadlatuje w jego stronę
Pchaj, popchnij mnie w plecy, woła ona
a on jeszcze bardziej się cofa
Nie możesz? mówi ona
więc on pcha, a ona też stara się rozpędzić jak tylko może, z całej siły trzyma się linek i pochyla do przodu, a kiedy jest najwyżej, woła aaach, aaach, aaach, zanim znów opadnie i posunie w tył
Cudownie, woła
Jeszcze, woła
a on patrzy na nią, a potem bierze rozbieg w stronę huśtawki i popycha z całej siły
Taaak, krzyczy ona
i przeciąga to, znów krzyczy taaak, a potem taak, już wolniej
Na początku nie chciałaś się huśtać, mówi on
Bo się bałam, mówi ona
A teraz nie chcesz przestać, mówi on
Nie, bo mi się to podoba, mówi ona
Ale dość się już nahuśtałaś, mówi on
To takie przyjemne, cudowne, mówi ona
a huśtawka buja się coraz mniejszymi wychyłami, do tyłu i do przodu, w górę i w dół, do tyłu i do przodu
Najpierw się bałam, a potem przestałam się bać, mówi ona
Często tak bywa, mówi on
Ale było fajnie, mówi ona
a huśtawka się uspokaja, porusza się tylko tam i z powrotem z niewielkimi wychyłami, a ona mówi, że jako dziecko nigdy nie miała odwagi się huśtać, huśtanie wydawało jej się straszne, to znaczy huśtała się, ale tylko troszeczkę, trochę do przodu, trochę do tyłu, a on mówi, że może nie powinien był popychać jej tak mocno, a ona, że dobrze, że tak popychał, podobało się jej, nawet kiedy mówiła, że się nie podoba, to właściwie się podobało, mówi, a on mówi, że tak, właśnie tak często bywa, że ktoś coś mówi, a myśli co innego, nawet wręcz przeciwnego, mówi, a ona mówi, że nie wie, czy tak jest często, ale w każdym razie z nią, kiedy się huśtała, właśnie tak było, a huśtawka ledwie się teraz buja, tam i z powrotem, a on łapie za linę i ją przytrzymuje, a huśtawka prawie nieruchomieje, a on staje za huśtawką i przytrzymuje mocno, aż huśtawka przestaje się poruszać, a potem on tylko tam stoi, a ona tylko siedzi, a potem patrzy na niego
Fajnie było, mówi
Tak, chociaż jesteśmy dorośli, mówi on
W każdym razie prawie, mówi ona
Przynajmniej trochę dorośli, mówi on
Tak, trochę, mówi ona
a on delikatnie odpycha huśtawkę do tyłu, puszcza linę
Trochę dorośli, mówi on
Trochę jak trochę, mówi ona,
a huśtawka huśta się sama z siebie, w tył i w przód, teraz krótkimi wychyleniami, w górę i w dół, powoli, powoli, w tył i w przód
W każdym razie wkrótce będziemy dorośli, mówi ona
Tak, mówi on
i znów łapie za linę, i huśtawka się zatrzymuje
Ale już się ściemnia, mówi on
Jest jeszcze trochę światła, mówi ona
Ostatni raz? mówi
więc on znów łapie za liny, idzie do tyłu, ciągnąc huśtawkę za sobą, odchodzi tak daleko, jak się da, i podciąga tak wysoko, jak tylko daje radę, a potem, pchając, biegnie do przodu, puszcza huśtawkę, a dziewczyna piszczy, nie, już nie, nie tak mocno, nie tak szybko, nie wytrzymam więcej, nie tak dużo, woła, o nie, nie, nie, krzyczy, a on odchodzi od huśtawki
Nie tak mocno, woła ona
To już za dużo, woła
Aaach, woła
a on staje, patrzy na nią i widzi, jak ona się huśta w tył i w przód, w górę i w dół, ale coraz wolniej, a potem sama trochę się rozpędza, w tył i w przód, w górę i w dół, prędkość się zmniejsza i huśtawka tylko się kołysze, w tył i w przód, a on odchodzi jeszcze dalej
Dokąd idziesz? mówi ona
Donikąd, mówi on
Ale idziesz do furtki, chcesz już iść? mówi ona
Nie, nie, mówi on
Nie zostawię cię, ale niedługo całkiem się ściemni, więc może wrócimy do domu? mówi
Zaczekaj tylko, aż huśtawka się zatrzyma, mówi ona
i dotyka stopami ziemi, hamuje i huśtawka całkiem się zatrzymuje, a ona patrzy na niego, uśmiecha się i mówi, że było bardzo fajnie, nie huśtała się, odkąd była dzieckiem, mówi, a wtedy niezbyt to lubiła, była taka strachliwa, jako dziewczynka wszystkiego się bała, mówi
Bałaś się huśtać? mówi on
Huśtałam się tylko tak trochę, mówi ona
Aha, mówi on
No tak, właściwie się bałam, a kiedy się huśtałam, tak tylko trochę, to chyba wyłącznie po to, żeby pokazać, że się nie boję, mówi ona
i mówi, że taka była jako dziecko, później zapada cisza, a jeszcze później ona pyta, czy on nie bał się huśtać, kiedy był mały
Nie bałeś się? mówi ona
a on kręci głową, a ona zsiada z huśtawki i podchodzi do niego, a on widzi, że jej długie ciemne włosy zwisają teraz prosto, a potem ona unosi twarz do niego, z rozchylonymi ustami, a on przybliża swoje usta do jej i ich usta na moment się spotykają
To był ostrożny pocałunek, mówi ona
a on zawiesza dłoń nad jej włosami, tuż nad nimi, nie dotykając ich, potem się obejmują i tulą do siebie, a on kładzie rękę na jej włosach i zaczyna głaskać te jej ciemne długie włosy, raz po raz, a ona opiera mu głowę na ramieniu i widzę, jak tam stoją, wydają się nieruchomi, jak jeszcze jeden obraz, jak jeszcze jeden z tych obrazów, których nigdy nie zapomnę, tak stoją jak obraz, który namaluję, namaluję ich i wymaluję, tak jak teraz stoją, namaluję ich i wymaluję, myślę, bo teraz bije od nich jakby światło, kiedy tak stoją, tak blisko siebie, jakby byli jednością, stoją tak, jakby dwoje ludzi było jednym człowiekiem, tak blisko siebie stoją, nadchodzi wieczór i ciemność pada na tych dwoje jak śnieg, jak płatki śniegu, a mimo to pada jako jedność, jedna ciemność, niepodzielna na kawałki, choć w płatkach, a im bardziej się ściemnia, tym więcej światła bije od nich, tak, bije od nich coś w rodzaju światła, widzę to, i chociaż tego światła być może nie widać, to jednak można je zobaczyć, bo również od człowieka może płynąć światło, zwłaszcza z oczu i najczęściej w przebłyskach, niewidzialne jaśniejące światło, lecz światło, które płynie od tych dwojga, jest równe, spokojne, cały czas jest tym samym światłem, jakby oni, stojąc razem, byli jednym światłem, tak, takie płynie od nich światło, jedno światło, myślę, a on czuje, że ona teraz jest prawie samym światłem, takie ma wrażenie, tak myśli, stojąc tam, ale jak można myśleć tak głupio? i stoi, i obejmuje kobietę z krwi i kości, i myśli, że ona jest światłem, niemądrze tak myśleć, ale do końca mądry przecież nigdy nie był, lecz właściwie tak to czuje, jakby obejmował światło, to dziwne, myśli i dziwi się, że może tak myśleć, kiedy tak stoją objęci, ona obejmuje jego, a on obejmuje ją, nie, to zbyt głupie, żeby tak myśleć, zwyczajnie niemęskie, myśli sobie, bo ona nie jest żadnym światłem, jest kobietą z krwi i kości, ma kształty kobiety z krwi i kości, nie, nie, nie jest żadnym światłem, jest kobietą, jest jego dziewczyną, a nie żadnym światłem, myśli sobie, a ja widzę, jak tych dwoje przestaje się obejmować i nieco się od siebie odsuwa, i widzę, że ciemność nieco odsuwa się od nich, a oni stoją jak wycięci z ciemności, nieco odsunięci od siebie, i wyglądają na trochę zmęczonych, a on myśli, że nie można myśleć, że ona jest światłem, co za głupia myśl, myśli sobie, takie myśli są wielkie i puste, myśli sobie i bierze ją za rękę, a potem idą do drugiej huśtawki, tej równoważnej, i puszczają swoje ręce, i ona siada z jednej strony, siedzi, prawie dotykając ziemi, szarej ziemi, porośniętej kępkami trawy, a on idzie na drugą stronę i lekko obniża huśtawkę, ona mu pomaga, odpychając się stopami, a on przekłada jedną nogę nad deską, stawia ją na ziemi i siada okrakiem na huśtawce, wtedy huśtawka opada ku ziemi po jego stronie, a wtedy ona podciąga stopy pod siebie i siedzi zawieszona w powietrzu
Jon Fosse, "Drugie imię. Septologia I-II" (fragment) Przekład: Iwona Ziemnicka, wydawnictwo ArtRage
09 grudnia 2025
Electric Litany
11:56
Co jeśli?
11:57
Muszę się wypisać, znaczy literki muszę wypisać. Taka słaba pamięć, bardzo słaba pamięć. Dobrze, że jeszcze pamiętam co czuję, dobrze, że w ogóle czuję. Chodzę szukam, słucham, odczuwam. Pływam w dźwiękach. Zapisuję. Będę się w tym topić, raz i jeszcze raz. Trzeba dodać na tekstowo, bo nie ma, dobra to teraz opublikuję, za chwilę gubię, która to była karta? który to był utwór? gdzie go znaleźć bo odpłynęłam i znowu wszystko przesłuchuję, czytam bo przecież nie rozumiem angielskiego, bo jak polskiego nie rozumiem, to angielskiego tym bardziej, szukam zapisuję i tak cały czas, nie mam już siły. Niecierpliwość serca szturmuje. 20 sekund to jest dużo, żeby pamiętać. Chciałabym chociaż tyle. 5 sekund, dosłownie 5 sekund pamięci, a może 3. Przed chwilą zapisałam. Już nie pamiętam gdzie, idę siku, może sobie przypomnę, chociaż jakąś frazę, słowo. Nie pamiętam, zapalić, balkon on zawsze pomaga. Nie! Tu jakiś natłok myśli się wtrąca i znowu nic nie wiem, ale to... Bardzo moje, bardzo, bardzo się z tym niestety albo stety utożsamiam, to jest o mnie. No dobra. Aaa! Jeszcze coś było, klip wyszedł wczoraj. Powieszę na dole. Nadal jestem w piżamie.
Jakiś pamiętnik niepamięci, żeby zapamiętać. Zapiszę tu, a potem blog usunę, bo też nie będę pamiętać, że zapisałam dla niepamięci. Czy jak mi się pamięć skończy, to i życia koniec? Czy może chociaż miłość zostanie? Pewnie już nieświadoma. Przypomniał mi się teraz film (szukałam tytułu kilka minut, Chat GPT pomógł, ale musiałam historię opisać, trochę pamiętałam, ale nawet "pomocnik" mi powiedział, że coś się nie zgadza z tym, jak pamiętam) Żyj dwa razy, kochaj raz
Hej Beatko, Batko, to ja, jestem twoją miłością - pamiętasz? A to jest nasz dom, pamiętasz? Wczoraj byłaś taka szczęśliwa.
08 grudnia 2025
Robaczek świętojański
Pewnie już było, ale jeszcze i jeszcze i zawsze pozostanie ten Świetlik we mnie. Cokolwiek nie robię, nie myślę, myśli się zawsze i chociaż dłonie otwarte ku niebu wznoszę, nie odlatuje. Wciąż świeci mi, świat mi świeci, oczy ogniem swego światła rozpala. Po brzegi nutami wypełnia, drżeniem. Z dygotem serca mnie zostawia. Alpha jest na scenie już od 30 lat. To jest taki trip hop, taki sprzed, sprzed wszystkiego wypływa.
Firefly
Wczoraj grzebałam w dyskografii, większość dostępna na Bandcamp, wiadomo czemu nie na Spotify, to nie pierwszy zespół, który odwraca się od polityki Spotify, wyzysku artystów i użytkowników. Nie przeminęli, jak większość zespołów lat 90, nadal są aktywni, nagrywają koncertują, świetny kontakt z fanami o czym świadczy ich strona https://www.alphaheaven.com/
Proponuję głębokie zanurzenie.
I teraz jeszcze sobahaiq. Namalował coś odmiennego, niż zazwyczaj. Niestety nie będzie mój ten obraz, bo ktoś już zaklepał. Więc chociaż pokażę. Wisi powyżej.
06 grudnia 2025
Following Evelyn
Menton J. Matthews III
Ten utwór mną wstrząsa, wywołuje niepokój, drżenie, które rozrywa mi serce, wali mi w głowę młotem, ale jednocześnie uspokaja. Czemu On już nie tworzy muzyki, gdzie go znajdę? Tęsknię za Jego kompozycjami, tekstami, ilustracjami. Niezwykły multiinstrumentalista, artysta. Od momentu narodzin jako Saltillo i pierwszego albumu Saltillo - Ganglion zasłuchiwałam się w nim całymi dniami. I teraz niespodziewany, niepokojący powrót.
05 grudnia 2025
Pożar
Rzeczy bardziej
Rzeczy bardziej, to iluzja, nie wiem, być może życie zatoczyło koło i jestem w punkcie sprzed, gdzie pragnienia utworzyły w głowie nagrodę, wyobrażone było motorem do działania i odczuwania, a wszystko co się wydarzało i żyło, było kierowane moim złudzeniem. To był jakiegoś rodzaju mechanizm obronny. Niemniej jednak, był to dobry czas. Czas poznania siebie, zajrzenia tak głęboko, że już oczy nie widzą, tylko serce drga rytmem, którego próbuję się uczyć, odczuwać, uciszać. Można, naprawdę można sobie zaprojektować życie wewnętrzne, nauczyć się czytać znaki, rozwinąć jakieś zdolności metafizyczne i czuć się dobrze sama ze sobą, nawet przeżywając smutek, dramat. Bo wewnętrzna projekcja to nie tylko światło, tu rodzą się zwątpienia, podszepty, niezrozumienie, wszystko, w czego posiadaniu, okazało się, była moja psychika, albo mniej przyziemnie - dusza, dysponowałam narzędziami "nie z tego świata". Człowiek to jednak dramat, sztuka odgrywana od środka, która potrafi zabić. Samozniszczenie na życzenie i ja to uczyniłam. Ale wiecie, przyszedł czas taki, że to wszystko, coraz rzadziej karmione, coraz częściej ranione, zaczęło obumierać. Próbowałam ratować, z drugiej jednak strony, chciałam żyć życie, nigdy nie wiem, czy następnego dnia się jeszcze obudzę i ile czasu mam przed sobą, ile miłości we mnie te doświadczenie zebrało, jak nauczyłam się życie i wszystko w okół szanować. I idę z tą miłością i ludziom oddaje, przelewam i im więcej, tym bardziej ona we mnie dorasta. I dopóki mam to w sobie i potrafię dawać, to będę żyła, by nie myśleć każdego dnia o tym, że ziemia na mnie czeka.
Zapis z transkrypcji
15:01
I to znowu gdzieś poza normalnym obrotem rzeczywistości powraca, gdzieś znowu przepuszcza ta stróżka światła, metafizyczność mnie pociąga. No i wiadomo, coś tam w głowie sobie projektuję przyglądając to wszystko, ale codziennie staram się wstawać z tą myślą, że to znowu jakieś moje pragnienia, urojenia na wierzch (tu translator zapisał wierzby ) wypływają, że może bym chciała tak znowu czytać bez słów, rozmowy w sobie odczuwać.
Że to nie jest naprawdę tym co mi się wydaje. Niemniej bardzo miłe są takie podróże i tak właśnie znalazłam tego Nilsa. Nigdy bym tego nie napisała, co teraz nagrywam, co teraz mówię, a wiecie co robię? właśnie kroję boczek, tak i przy tym krojeniu, własne myśli kroję, własne wspomnienia, uczucia. I to powraca, ja nie chcę żeby powracało. Nie chcę, to niepokoi moje życie, lubię swoje życie, nie chcę tej przeszłości, chce się od tego odciąć, nawet jeżeli coś miało pozaziemski wymiar. Nie mogę zaprzeczyć, miało, ale ile urojeń moich w tym było, to tylko ja wiem, albo nie wiem. No właśnie, teraz cebula. Teraz będę kroić cebulę więc sobie popłaczę trochę.
15:07
(Pewnie teraz leciał utwór Hammers Nilsa, skoro o nim gadałam).
Bardzo lubię młoteczki nilsowe, to taki utwór, który między jednym a drugim uderzeniem (translator leżeniem zapisał) jakąś chwilę akcentuje, że coś trwa, coś nowego, wciąż podąża raz dwa raz dwa. Berni niestety nie lubi, nie, że nie lubi Nilsa, kiedyś już ustaliliśmy, że najsampierw Nils, a potem On (śmiech). Ale drażni, drażni Go może powtarzalność tego rytmu, gdy te młoteczki uderzają pach pach pach, w ogóle bardzo dużo rozmawiamy o muzyce, jak gdyby dzieląc się naszymi odczuciami muzycznymi, poznajemy w ten sposób też, ten wielki świat uczuć, jego kolory, które kryją się w każdym człowieku i w każdym są inne, siebie poznajemy, bo to ważne, jaka muzyka gra w sercu. Dyskusje o muzyce, no nie tylko zachwyty, bo i narzekania. Lubimy nawet trochę się sprzeczamy. Bo coś mi się nie podoba, co jemu bardzo gra i on już 150 raz mi powtarza że, że to jest dobre, drepcze po salonie, głowę wznosi w zachwycie w tych swoich wielkich słuchawkach, odcinających Go od świata i od życia, czasami ode mnie, która ma akurat dużo do powiedzenia (śmiech) i tak drepcze, w powietrzu gra na różnych instrumentach i ja już wiem, że go unosi, ale ten 151 raz muszę powiedzieć prawdę, że to nie gra we mnie i już. Dobra, mamy też swoją playlistę domową, do której zawsze uzgadniamy co dodajemy, co chcemy by grało w tle naszego życia. Muzyka muzyka to jest życie, prawda? I widzicie, ja nawet w monologu dygresyjnie odpływam i pewnie nic tu ważnego nie ma i mnie się też już na ten moment takie wydaje.
Jeśli uznacie mnie za chorą psychicznie...
Ten kolaż, wisi u nas w toalecie.
Do rzeczy bardziej
you look like rain
04 grudnia 2025
Preludium do rzeczy bardziej
Nils Frahm live at la Villette Sonique 02 06 2014
Dzień dobry osobo odbierająca. Tak mnie przywitał Tata. Jakieś milczenie we mnie przez chwilę, jakiś zgrzyt, bo chyba nigdy nie pogodziłam się z przeszłością, z uczuciem odrzucenia, które nadal nie wiem, czy nie istniało tylko w mojej głowie. Pewnie tylko.
Przecież jestem Twoją córką!? powiedziałam. Już chciałam powiedzieć: przecież wiesz co urodziłeś, przecież wiesz, co spłodziłeś, chociaż z obiema wersjami, to galop myśli raczej, przystosowany do wariactwa bezosobowego, aby wejść z nim w drogę sarkazmu. Powiedziałam - przecież wiesz kogo wychowałeś, nadal jestem Twoją córką, nie osobą.
- Tu bym polemizował, bardzo muszę się pilnować, by zwracać się bez określenia płci, bo będą karać, nawet przez telefon :)
Oczywiście, to wszystko żarty, ale ile wspomnień obudziły takie niewinne słowa.
Teraz sobie myślę, że córka nadal określa płeć, więc jak to będzie?
Ale nie o tym chciałam, to wpadło w międzyczasie (tata zadzwonił) w pierwszą literę zapisania tu moich rozmyślań, które od nocy, od tygodnia, roku, 10, 15 lat snuję. Ale najpierw noc. Wspominałam, że ludzie różne ścieżki u mnie wydeptują i to właśnie z tego ich dreptania, euforia nocna przyszła, bo ktoś wygrzebał Nils Frahm live at la Villette Sonique, to jest najwspanialsze nagranie koncertowe, które mnie kiedyś rozpuściło i przepadłam w miłości do Nilsa Frahma. I możecie odmówić sobie jego usłyszenia, a najlepiej z wizją zobaczenia, ale żaden inny koncert, nie zastąpi tych emocji, które odkryłam tutaj. No może, jeszcze podobne, można znaleźć Nils Frahm Boiler Room x Dimensions Opening Concert Live Set Oczarowana, oniemiała, jak może brzmieć muzyka, jak można ją grać, całym sobą. I żadne nagranie, zapis koncertowy, czy nawet studyjny, nie jest taki sam. Odkryłam, że nawet oddech, przełknięcie śliny, zmrużenie oczu, czy szmer, przyczynia się do nowej interpretacji utworu u Nilsa. Zatrzymanie, powolniejszy dotyk klawiszy i już Nils, jakby zaczynał zupełnie na nowo. Zapis zniknął z bloga i mojej playlisty, ale pozostał tytuł (nocą wypłynął) i znalazłam, bo ktoś przed usunięciem przez Arte, zarządzającego Nilsowym zapisem koncertu, skopiował i ponownie udostępnił. Matko i rozpisuję się o Nilsie, a to miało być tylko preludium, do innych rzeczy, powiązanych ze słuchaniem "odkrywkowym" z mojego bloga.
Obiecuję wieczorem dokończyć. Póki co, posłuchajcie Nils Frahm live at la Villette Sonique








.jpg)
