[...] dobrze będzie wrócić do domu, do starego dobrego domu, a z całą pewnością nie mogę tak siedzieć, w samochodzie, w tej zatoczce, myślę i patrzę na plac zabaw, już się nieźle ściemniło, i widzę, że ten młody mężczyzna wstał, stanął i stoi za młodą kobietą w tym swoim długim czarnym płaszczu, chwyta za liny utrzymujące siedzenie z poszarzałego drewna, na którym ona siedzi, i powoli ciągnie ją do tyłu
Nie, mówi ona
Nie chcę się huśtać, mówi
Nie jestem dzieckiem, mówi
a on puszcza liny i ona sunie do przodu
Nie, przestań, mówi ona
i sunie do tyłu
Przestań, przestań, woła
a on dalej łapie ją i odpycha od siebie, za każdym razem coraz mocniej, nadaje jej coraz większy pęd, a ona się huśta tam i z powrotem, a on myśli, że jeśli ona nie chce się huśtać, to przecież wystarczy, żeby dotknęła stopami ziemi i zatrzymała huśtawkę, to całkiem proste, przecież ma buty na nogach, ale ona nie zatrzymuje huśtawki
Nie chcę się huśtać, mówi
Dlaczego rozbujałeś huśtawkę, chociaż ja tego nie chcę, mówi
Nie prosiłam cię o to, mówi
Nie powiedziałam, że chcę się huśtać, mówi
Nie chcę się huśtać, mówi
A ty rozbujałeś huśtawkę, jakby nie miało znaczenia, czy ja tego chcę, czy nie, mówi
a on nie przestaje jej łapać i odpychać od siebie i zastanawia się, dlaczego to robi, dlaczego za każdym razem odpycha ją od siebie coraz mocniej, jakby z coraz większą siłą za każdym razem, a ona równo sunie w przód, oddalając się od niego, i równo wraca do niego, a on znów popycha ją do przodu, tam i z powrotem, z powrotem i tam
Nic złego nie miałem na myśli, mówi
i popycha z całej siły, huśtawka sunie do przodu, a ona krzyczy, spódnica łopocze, ciemne włosy układają się poziomo, tak, to krzyk, ona krzyczy, przenikliwie, że on ma przestać, nie podoba jej się to, on naprawdę musi już przestać, ona się boi, porządnie się boi, bo może spaść z huśtawki, krzyczy, niech on przestanie, dość już tego, ona nie chce więcej
Przestań, krzyczy
Ale tobie się to podoba? mówi on
Nie, przestań, mówi ona
Podoba ci się, mówi on
Nie, nie, mówi ona
Właśnie że tak, mówi on
a ona mówi, że nie, że co będzie, jeśli spadnie z huśtawki, kiedy będzie najwyżej, a on znów ją popycha, popycha z całej siły, ile tylko może, a ona frunie, jej ciemne włosy układają się poziomo, kiedy się wznosi, spódnica łopocze, a ona, będąc na samej górze, krzyczy, wydaje z siebie przenikliwy pisk, jeszcze głośniejszy niż przedtem, a kiedy opada i sunie do tyłu, jej ciemne włosy opadają na boki i do przodu, i krzyczy nie, nie, nie rób tak, nie podoba mi się, boję się, przestań, przestań
Właśnie że ci się podoba, mówi on
i kiedy ona wraca, on znów nadaje jej pęd, nadaje jej solidny pęd i ona frunie do przodu, w górę, i teraz już nie krzyczy, tylko zaczyna pomagać, kiedy jest na samej górze, zgina nogi w kolanach i jakby wyrzuca górną połowę ciała w przód, a huśtawka cofa się jeszcze szybciej i gdy dociera na sam tył, ona unosi stopy do przodu, a on w tym samym momencie popycha ją w plecy i ona wtedy jakby rzuca się do przodu, i prędkość rośnie, ona sunie dalej w przód i wyżej, za każdym razem dalej w przód i wyżej
Jeszcze szybciej, woła
Popchnij jeszcze mocniej, woła
Pchnij z całej siły, woła
i jest zdyszana, prawie zachrypnięta, a on pcha, ile tylko ma siły
Ooo, krzyczy ona
O, tak, krzyczy
O, tak, ile tylko masz siły, krzyczy
a on myśli, że nie da rady pchnąć mocniej, nie ma już siły, najmocniej, jak mógł, już pchnął, zaczyna być zmęczony, myśli
Mocniej pchaj, woła ona
a on już nie pcha tak mocno, tylko równo, mniej więcej z taką samą siłą za każdym razem, równo, wpadli w równy rytm, w górę i w dół, ona się huśta, w przód i w tył w równych wychyłach, i woła, że to cudowne, wspaniałe, że tak łaskocze w brzuchu, żeby nie przestawał, musi dalej pchać, musi ją łapać i odpychać od siebie, teraz jest dobrze, równo, tam i z powrotem, mówi ona, jeszcze trochę, tylko równo, mówi, a on musi jeszcze raz albo dwa pchnąć ją z całej siły, z całej siły musi parę razy pchnąć ją do przodu, woła ona, ale woła jakby ściszonym głosem i dalej, tak samo ściszonym głosem woła, że to tak łaskocze, tak przyjemnie łaskocze w ciele, w całym ciele, to jest straszne, okropne, okropnie straszne, ale zarazem przyjemne, niewiarygodnie przyjemne, woła cicho, zdyszana
Mocno, pchaj, ile tylko masz siły, woła
No, dalej, woła
Jeszcze parę razy i kończymy, woła
a on myśli, że teraz już dosyć, można się znudzić takim staniem i popychaniem, no i ściemnia się coraz bardziej, a ona najpierw nie chciała, żeby ją huśtał, a teraz nie chce, żeby przestał, tak to już jest, myśli, trochę się cofa, a huśtawka nadlatuje w jego stronę
Pchaj, popchnij mnie w plecy, woła ona
a on jeszcze bardziej się cofa
Nie możesz? mówi ona
więc on pcha, a ona też stara się rozpędzić jak tylko może, z całej siły trzyma się linek i pochyla do przodu, a kiedy jest najwyżej, woła aaach, aaach, aaach, zanim znów opadnie i posunie w tył
Cudownie, woła
Jeszcze, woła
a on patrzy na nią, a potem bierze rozbieg w stronę huśtawki i popycha z całej siły
Taaak, krzyczy ona
i przeciąga to, znów krzyczy taaak, a potem taak, już wolniej
Na początku nie chciałaś się huśtać, mówi on
Bo się bałam, mówi ona
A teraz nie chcesz przestać, mówi on
Nie, bo mi się to podoba, mówi ona
Ale dość się już nahuśtałaś, mówi on
To takie przyjemne, cudowne, mówi ona
a huśtawka buja się coraz mniejszymi wychyłami, do tyłu i do przodu, w górę i w dół, do tyłu i do przodu
Najpierw się bałam, a potem przestałam się bać, mówi ona
Często tak bywa, mówi on
Ale było fajnie, mówi ona
a huśtawka się uspokaja, porusza się tylko tam i z powrotem z niewielkimi wychyłami, a ona mówi, że jako dziecko nigdy nie miała odwagi się huśtać, huśtanie wydawało jej się straszne, to znaczy huśtała się, ale tylko troszeczkę, trochę do przodu, trochę do tyłu, a on mówi, że może nie powinien był popychać jej tak mocno, a ona, że dobrze, że tak popychał, podobało się jej, nawet kiedy mówiła, że się nie podoba, to właściwie się podobało, mówi, a on mówi, że tak, właśnie tak często bywa, że ktoś coś mówi, a myśli co innego, nawet wręcz przeciwnego, mówi, a ona mówi, że nie wie, czy tak jest często, ale w każdym razie z nią, kiedy się huśtała, właśnie tak było, a huśtawka ledwie się teraz buja, tam i z powrotem, a on łapie za linę i ją przytrzymuje, a huśtawka prawie nieruchomieje, a on staje za huśtawką i przytrzymuje mocno, aż huśtawka przestaje się poruszać, a potem on tylko tam stoi, a ona tylko siedzi, a potem patrzy na niego
Fajnie było, mówi
Tak, chociaż jesteśmy dorośli, mówi on
W każdym razie prawie, mówi ona
Przynajmniej trochę dorośli, mówi on
Tak, trochę, mówi ona
a on delikatnie odpycha huśtawkę do tyłu, puszcza linę
Trochę dorośli, mówi on
Trochę jak trochę, mówi ona,
a huśtawka huśta się sama z siebie, w tył i w przód, teraz krótkimi wychyleniami, w górę i w dół, powoli, powoli, w tył i w przód
W każdym razie wkrótce będziemy dorośli, mówi ona
Tak, mówi on
i znów łapie za linę, i huśtawka się zatrzymuje
Ale już się ściemnia, mówi on
Jest jeszcze trochę światła, mówi ona
Ostatni raz? mówi
więc on znów łapie za liny, idzie do tyłu, ciągnąc huśtawkę za sobą, odchodzi tak daleko, jak się da, i podciąga tak wysoko, jak tylko daje radę, a potem, pchając, biegnie do przodu, puszcza huśtawkę, a dziewczyna piszczy, nie, już nie, nie tak mocno, nie tak szybko, nie wytrzymam więcej, nie tak dużo, woła, o nie, nie, nie, krzyczy, a on odchodzi od huśtawki
Nie tak mocno, woła ona
To już za dużo, woła
Aaach, woła
a on staje, patrzy na nią i widzi, jak ona się huśta w tył i w przód, w górę i w dół, ale coraz wolniej, a potem sama trochę się rozpędza, w tył i w przód, w górę i w dół, prędkość się zmniejsza i huśtawka tylko się kołysze, w tył i w przód, a on odchodzi jeszcze dalej
Dokąd idziesz? mówi ona
Donikąd, mówi on
Ale idziesz do furtki, chcesz już iść? mówi ona
Nie, nie, mówi on
Nie zostawię cię, ale niedługo całkiem się ściemni, więc może wrócimy do domu? mówi
Zaczekaj tylko, aż huśtawka się zatrzyma, mówi ona
i dotyka stopami ziemi, hamuje i huśtawka całkiem się zatrzymuje, a ona patrzy na niego, uśmiecha się i mówi, że było bardzo fajnie, nie huśtała się, odkąd była dzieckiem, mówi, a wtedy niezbyt to lubiła, była taka strachliwa, jako dziewczynka wszystkiego się bała, mówi
Bałaś się huśtać? mówi on
Huśtałam się tylko tak trochę, mówi ona
Aha, mówi on
No tak, właściwie się bałam, a kiedy się huśtałam, tak tylko trochę, to chyba wyłącznie po to, żeby pokazać, że się nie boję, mówi ona
i mówi, że taka była jako dziecko, później zapada cisza, a jeszcze później ona pyta, czy on nie bał się huśtać, kiedy był mały
Nie bałeś się? mówi ona
a on kręci głową, a ona zsiada z huśtawki i podchodzi do niego, a on widzi, że jej długie ciemne włosy zwisają teraz prosto, a potem ona unosi twarz do niego, z rozchylonymi ustami, a on przybliża swoje usta do jej i ich usta na moment się spotykają
To był ostrożny pocałunek, mówi ona
a on zawiesza dłoń nad jej włosami, tuż nad nimi, nie dotykając ich, potem się obejmują i tulą do siebie, a on kładzie rękę na jej włosach i zaczyna głaskać te jej ciemne długie włosy, raz po raz, a ona opiera mu głowę na ramieniu i widzę, jak tam stoją, wydają się nieruchomi, jak jeszcze jeden obraz, jak jeszcze jeden z tych obrazów, których nigdy nie zapomnę, tak stoją jak obraz, który namaluję, namaluję ich i wymaluję, tak jak teraz stoją, namaluję ich i wymaluję, myślę, bo teraz bije od nich jakby światło, kiedy tak stoją, tak blisko siebie, jakby byli jednością, stoją tak, jakby dwoje ludzi było jednym człowiekiem, tak blisko siebie stoją, nadchodzi wieczór i ciemność pada na tych dwoje jak śnieg, jak płatki śniegu, a mimo to pada jako jedność, jedna ciemność, niepodzielna na kawałki, choć w płatkach, a im bardziej się ściemnia, tym więcej światła bije od nich, tak, bije od nich coś w rodzaju światła, widzę to, i chociaż tego światła być może nie widać, to jednak można je zobaczyć, bo również od człowieka może płynąć światło, zwłaszcza z oczu i najczęściej w przebłyskach, niewidzialne jaśniejące światło, lecz światło, które płynie od tych dwojga, jest równe, spokojne, cały czas jest tym samym światłem, jakby oni, stojąc razem, byli jednym światłem, tak, takie płynie od nich światło, jedno światło, myślę, a on czuje, że ona teraz jest prawie samym światłem, takie ma wrażenie, tak myśli, stojąc tam, ale jak można myśleć tak głupio? i stoi, i obejmuje kobietę z krwi i kości, i myśli, że ona jest światłem, niemądrze tak myśleć, ale do końca mądry przecież nigdy nie był, lecz właściwie tak to czuje, jakby obejmował światło, to dziwne, myśli i dziwi się, że może tak myśleć, kiedy tak stoją objęci, ona obejmuje jego, a on obejmuje ją, nie, to zbyt głupie, żeby tak myśleć, zwyczajnie niemęskie, myśli sobie, bo ona nie jest żadnym światłem, jest kobietą z krwi i kości, ma kształty kobiety z krwi i kości, nie, nie, nie jest żadnym światłem, jest kobietą, jest jego dziewczyną, a nie żadnym światłem, myśli sobie, a ja widzę, jak tych dwoje przestaje się obejmować i nieco się od siebie odsuwa, i widzę, że ciemność nieco odsuwa się od nich, a oni stoją jak wycięci z ciemności, nieco odsunięci od siebie, i wyglądają na trochę zmęczonych, a on myśli, że nie można myśleć, że ona jest światłem, co za głupia myśl, myśli sobie, takie myśli są wielkie i puste, myśli sobie i bierze ją za rękę, a potem idą do drugiej huśtawki, tej równoważnej, i puszczają swoje ręce, i ona siada z jednej strony, siedzi, prawie dotykając ziemi, szarej ziemi, porośniętej kępkami trawy, a on idzie na drugą stronę i lekko obniża huśtawkę, ona mu pomaga, odpychając się stopami, a on przekłada jedną nogę nad deską, stawia ją na ziemi i siada okrakiem na huśtawce, wtedy huśtawka opada ku ziemi po jego stronie, a wtedy ona podciąga stopy pod siebie i siedzi zawieszona w powietrzu
Jon Fosse, "Drugie imię. Septologia I-II" (fragment) Przekład: Iwona Ziemnicka, wydawnictwo ArtRage

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz