16 listopada 2025

In Fantasia

 

Kishi Bashi (Kaoru Ishibashi)


Przyszedł na świat w roku 1910, najprawdopodobniej w południowym Tyrolu. Wielki, opasły stwór mierzący 192 cm. Wciąż wymaga uwagi. Włóczy się za mną, bo nieść go nie mogę. Wożę go po złożeniu przedniego siedzenia, inaczej nie wejdzie, a i tak cały samochód zajmuje. Kto by pomyślał, nieodłączny kompan, towarzyszący mi od siedemnastego roku życia. I nie! Ja wcale nie wybrałem go sobie. Bo jakbym mógł skazać się na tak nieporęcznego przyjaciela przeszkodę, której w moim małym mieszkanku muszę wciąż ustępować. Nie przyjmuję gości, bo zaraz on staje się głównym tematem rozmowy. Sam na sam z kobietą? Ależ skąd! Już od dwóch lat nie miałem kobiety, bo ten stoi i gapi się, pilnuje jak przyzwoitka nie pozwalając na zrelaksowanie intymne. Wepchnąłem go kiedyś do łazienki, na nic się to zdało, bo sama świadomość jego obecności wpędzała mnie w obłęd. Mam dopiero 35 lat i wyglądam, że tak powiem nie najgorzej, ale życia nie mam, żadna kobieta mnie nie zechce, bo gdyby miało się zdarzyć, to musiałoby u niej. Przy mojej skromnej pensji nie mogę sobie na wiele pozwolić, ale o niego dbać muszę, bo kurczy się w wilgoci, wybrzusza na zimnie, wykrzywia i nie raz musiałem go swoim płaszczem okryć, ciałem dogrzać, w efekcie czego on zdrów nienaruszony, a mnie grypa zjadała powoli. Do tego wygląda jak słusznych wymiarów kobieta z nisko osadzonymi biodrami, nikłą talią i zwisającymi ramionami, jedynie szyję ma długą. Och, tę chwytam najchętniej, podniósłbym go za nią i rozbił, roztrzaskał o podłogę. Pewnego dnia, w samym środku orkiestry jak mnie tąpnie, to nie ręczę za siebie. Wykrzyczę swą miłość do sopranistki, może tym jej serce poruszę, utratę etatu w sobie zduszę i odejdę, będę wolnym człowiekiem.





W utworze In Fantasia, kontrabas to majstersztyk budujący emocje. Najsampierw przestrzeń, ambientowa plama, bardzo eteryczna, rozchodzi się w skrzypcach i wokalizie. I potem on, długie nuty w dolnym rejestrze, początkowo subtelne, wyczuwalne w człowieku drżenie, przechodzi w taniec z wiolonczelą, zaczyna oddychać, nabiera mocy dając fundament szerokim, smyczkowym legato, pozwala rozwinąć się skrzypcom. Dramaturgia, głębia, zanurzenie i stopniowe wyciszenie. Uwielbiam, doskonały w trasę.


*Opowiadanie napisałam po zapoznaniu się z niezwykłym utworem literackim "Kontrabasista"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz